To miał być trudny dzień. Pierwszy w życiu strajk, fala nieżyczliwości, zmęczenie, niezrozumienie, zwątpienie. A teraz powrót w poczuciu absurdu. I te ewentualne pytania, które dziatwa szkolna będzie kierować do ciała.........
Potrzebowałam jakiegoś wsparcia. Wyszukałam w szufladzie najbardziej kwieciste, żarówiaste majtki z napisem kiss me na lewym pośladku. Do torebki zapakowałam 7 cukierków typu wisełka i ruszyłam. W pokoju nauczycielskim atmosfera funeralna....
- .....nie mogłam spać
- ...... wczoraj w kościele.....
Nie zabieram głosu, myślę o moim kiss me na lewym pośladku.....Po pierwszej lekcji wracam trochę podrażniona.......udaję się do toalety i tam odkrywam, że zepsuł mi się na amen zamek od spodni. Świadomość wyziewających zeń kwiecistych fig obezwładnia mnie całkowicie. Szukam rozwiązań systemowych, walczę i naprawdę nie obchodzi mnie już co inni myślą o strajku.
Po czwartej zostaje w klasie, coś tam uzupełniam i ukrywam się. Nieoczekiwanie z biurka spadają mi karty pracy.....zbieram w mozole razem z kurzem. Na piątej czuję dyskomfort nie tylko w obrębie łona, ale i klatki piersiowej. To mógłby być stan przedzawałowy, ale ból ma charakter uwierający.....przesuwam się na tył klasy monitorując jednocześnie pozycję bluzki, zaglądam w dekolt, biały drut wpija mi się w pierś. Dziatwa pisze, wiem z doświadczenia, że go nie wcisnę tak hop, lepiej zasłonić. Jednak podniesienie dekoltu skutkuje odsłonięciem łona w kwiaty. Wrodzona zaradność każe chwycić atlas historyczny i przyłożyć do dekoltu. Niestety budzi to zaciekawienie młodzieży i zachęca do stawiania pytań..... .Dzwonek.....całe dziesięć minut na opracowanie strategii.
Na szóstej fiszbina znów się wysuwa......nie mogę już dłużej stać przy tablicy. Praca w grupach......dzwonek........ojciec Piotrusia......oczekujący.......w ważnej sprawie.....
On wszystko rozumie, ale to miał być dzień wolny, on miał inne plany......
Tuląc zeszyt ćwiczeń do piersi i jednocześnie starając się zatrzymać bluzkę na łonie....tłumaczę, że dla dobra dzieci, realizacja programu i inne sprawy.....ten nieustępliwy.....drut się wpija mocniej.....nie wytrzymuję:
- To nie jest czas na takie rozmowy, ja mam dyżur, przykro mi - mówie już zirytowana i w geście rozpaczy odsłaniam dekolt, i wtedy fiszbina wyziera w stronę krtani, pan zerka i ucieka w popłochu....
Na dekolcie zaczerwienienie, stanik do szycia, spodnie do krawcowej, a ja wreszcie zjem te 7 wisełek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Co cię nie zabije, to cię rozśmieszy......
Zajęcia indywidualne z przesympatyczną dziewczynką. Choć nauka przychodzi jej z trudem, stara się jak może. Warto jednak zauważyć, że stara...
-
Zajęcia indywidualne z przesympatyczną dziewczynką. Choć nauka przychodzi jej z trudem, stara się jak może. Warto jednak zauważyć, że stara...
-
Dzień, kiedy wszystko zaczyna się dość zaskakująco. Dobiega końca siódma godzina snu. Jest błogo, bezmyślnie, bezproblemowo, prawie beztleno...
-
Powraca poobijana, zdezorientowana, już niemyśląca o wirusach, inflacji, polskim nieładzie i rozstępach. To jej teraz nie rusza. Aspro cie...
najwyraźniej ciało się pchało na świeże powietrze i metal kolaborował z nim chętnie.
OdpowiedzUsuńMetale zawsze z czymś kolaborują, a ciało łaknie wolności :)
OdpowiedzUsuń