Psa widziałam wczoraj w plisowanej spódniczce, znaczy się suczkę. Do tego była pikowana kurteczka zapinana na guziczki kotki. Zapinana na grzbiecie oczywiście. Póki co jeszcze na grzbiecie. Piesek był z tych ładnych, malutkich i rasowych. Śnieżnobiały z koczkiem na główce. I ten lok czyli kok był pomalowany na niebiesko. Oglądałam tego pieska z pewnym współczuciem, on też spojrzał na mnie tak samo. Bezczelna gówniara omiotła wzrokiem moje zeszłoroczne buty i poraziła oko lewe i prawe cyrkoniami nabitymi w obrożę. Poczułam się podle. Wróciłam do domu silnie zgnębiona i przypomniałam sobie to zapytanie sprzed kilku miesięcy. Hmm, a może by się tak przejść do weterynarza ?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Co cię nie zabije, to cię rozśmieszy......
Zajęcia indywidualne z przesympatyczną dziewczynką. Choć nauka przychodzi jej z trudem, stara się jak może. Warto jednak zauważyć, że stara...
-
Zajęcia indywidualne z przesympatyczną dziewczynką. Choć nauka przychodzi jej z trudem, stara się jak może. Warto jednak zauważyć, że stara...
-
Dzień, kiedy wszystko zaczyna się dość zaskakująco. Dobiega końca siódma godzina snu. Jest błogo, bezmyślnie, bezproblemowo, prawie beztleno...
-
Powraca poobijana, zdezorientowana, już niemyśląca o wirusach, inflacji, polskim nieładzie i rozstępach. To jej teraz nie rusza. Aspro cie...
zwierzątka bonsai, to jakieś nowe zboczenie. i choć to czas choinek, to jednak moda zwierzęca robi, co tylko może, żeby zaskoczyć potencjalnych rywali.
OdpowiedzUsuńTak, mnie też to przeraża, wolę starszego pana, który nosi swoją psinkę pod kurtką....w zimne dni oczywiście :)
Usuń