czwartek, 14 stycznia 2021

W środę trzynastego

 Owszem, są takie dni, kiedy wszystko wkurza. Ludzie, przedmioty, koty pod kanapą. I nic się nie udaje, choć powinno. Wrrrrrr.

Obudziłam się zdrowa, wypoczęta i gotowa do działania. Sprzątać, wyrzucać, film motywacyjny na netflixie...... Dzień wcześniej wystawiłam na portalu sprzedażowym kilka par butów. Rano odezwała się pierwsza zainteresowana. Poprosiła o dodatkowe informacje. Podziękowała za nie i napisała, że się zastanowi. Postanowiłam zastosować chwyt reklamowy pod postacią zawoalowanej presji. 

Ja : Oczywiście, proszę przemyśleć, buty są  naprawdę ładne i ciepłe. 

Po chwili przyszła odpowiedź:

Ona: Tak, bardzo mi się spodobały, ale muszę się jeszcze skonsultować z mężem.

Ja : Rozumiem. Pozdrawiam. 

Owszem, byłam oziębła. Zirytowałam się. Po co takie rzeczy konsultować z mężem. Po co to marnowanie czasu. Przecież wiadomo, że on będzie przeciw, ona za. Niepotrzebne parcie na konflikt za 30 złotych.

Po chwili pojawiła się kolejna wiadomość.

Ona: Nie chce żeby mnie pani źle zrozumiała, my z mężem prowadzimy budżet domowy i staramy się przestrzegać zasad. Ja już w tym miesiącu wykorzystałam całą pulę na moje wydatki, jeśli mąż się zgodzi przelać mi ze swojej puli, to na pewno kupię. 

Gdyby nie fakt, że mam nowy telefon, upuściłabym z wrażenia. Musiałam to przemyśleć. Strasznie skomplikowane. 

Ostatecznie pani napisała, że bardzo żałuje i nie będzie mogła sobie pozwolić na zakup, tym bardziej, że w lutym nie przewidują puli na zakupy własne, bo mają dodatkowe opłaty. Nie zdołałam ogarnąć tematu, kiedy przyfrunęła kolejna wiadomość.

Ona : Oglądam jeszcze raz te buciki, naprawdę żałuję, że nie mogę ich kupić.

Jako humanistka, kobieta w drugiej fazie cyklu menstruacyjnego, nadwrażliwiec, nie mogłam postąpić inaczej. Zaproponowałam,  że podaruję jej te buty, niech opłaci tylko koszty wysyłki. 

Za chwilę przyszła odpowiedź poprzedzona szeregiem wyszczerzonych emotek, że jej sytuacja materialna nie jest zła, to raczej kwestia dyscypliny. Taaa......

Potem katastrofa goniła katastrofę, padło światło w łazience, a jedyny halogenik do wymiany wziął był wypadł z rąk. Okazało się, że moja akcja oczyszczająca mieszkanie z zaszłości nie uszła uwadze komitetu blokowego, który to zauważył, że nie powinnam starej torby na laptop wrzucać do działu plastik. Przeszłam na otwartym terenie szkolenie z segregacji. 

Pełna energii, raczej mało pozytywnej, postanowiłam ocalić skrzydłokwiat, który chyba już trzy lata prosił o nową doniczkę, aż ta aktualna pękła. Wiem, to nie czas na takie czynności, ale nie było wyjścia. Na balkonie czekał wór ziemi kwiatowej. Przytargałam go do kuchni. Była dość spięta, postanowiłam ją rozluźnić, zaczęłam potrząsać workiem. Nie zauważyłam, że potrząsam dołem, pękła  perforacja i wilgotny czarnoziem pokrył moją kuchnię. Miałam ochotę uklęknąć w geście pokutnym okleić się tą glebą i zawyć.

Ale nie uległam pokusie, nie popadłam w rozpacz, sprzątałam, myłam, szorowałam, a potem przesadziłam ten skrzydłokwiat, murwa kać. Nadeszła noc, odblokowali mi fb, a w jednej z szafek znalazłam zapomniane katarzynki. Pierniczki z czasem zazwyczaj miękkną. Ten czas był jednak zbyt rozległy bo miały postać zdecydowanie sucharkowatą. Smakowały bajecznie. 

A dziś delektowałam się efektami swojej pracy. Chcę wyrzucać więcej.........z siebie też. 

2 komentarze:

  1. mój matematyk mawiał, ze z żoną naradza się wyłącznie w ważnych sprawach. zakup butów, to najwyraźniej poważna historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musiał być bardzo mądry człowiek :) W związku każdy powinien mieć prawo do swojej przestrzeni.....zakupowej też.

      Usuń

Co cię nie zabije, to cię rozśmieszy......

 Zajęcia indywidualne z przesympatyczną dziewczynką. Choć nauka przychodzi jej z trudem, stara się jak może. Warto jednak zauważyć, że stara...